Dzień, a nawet trzy- Jackowe Dni Skupienia

Na początku brzmiało to Dzień Skupienia, kiedy jednak w planach były trzy dni razem nazywaliśmy to Dniami Skupienia, a że w sumie działo się to w weekend, to można powiedzieć, że mamy za sobą Weekend Skupienia! A właściwie wspólnotowy Weekend Skupienia.

W piątek 1 grudnia, w raz z początkiem miesiąca wylądowaliśmy zgodnie z planem, w godzinach popołudniowych, w Gnieźnie. Dokładnie w Seminarium. Ale nie po to, żeby tam zostać. Z resztą, nie stanowimy tylko płci męskiej, bo czym bylibyśmy bez płci pięknej… W planach mieliśmy wspólnie spędzony razem czas, który jakoś zgra się z tym co nam gra w duszach i naszej jednej wspólnej jackowej duszy. Trochę wspólnego odpoczynku, trochę „frajdy” podczas integracji, trochę formacji, trochę przebywania razem poza Poznaniem, gdzieś indziej niż dotychczas, w jakiejś innej przestrzeni, która fizycznie okazała się spora :) Bo Seminarium przywitało nas ogromną kaplicą, wysokimi salami z dużymi oknami- generalnie przestronnym wnętrzem, które razem z naszymi gadającymi i śmiejącymi się głosami niosło za sobą echo. Echo, które co prawda było ciekawym doświadczeniem, kiedy nasz lider chodził i śpiewał sobie na głos jak to ma zwyczaju, ale które może było mniej ciekawe kiedy próbowało się przemawiać do tłumu… :) Ale to nic. Pewnie echo po nas jeszcze tam pozostało a klerycy jeszcze jakiś czas będą nas wspominać. To dziś, w niedzielę, wróciliśmy. I szkoda.

Jak to podczas wspólnych jackowych  spotkań bywa, kiedy wśród nas są dzieci to nie sposób się nudzić.  A szczególnie gdy spostrzegamy wraz z biegnącym czasem, że dzieci rosną, co oznacza, że i do powiedzenia mają często więcej. A tego doświadcza się już wszystkimi zmysłami. Były dzieci, bo było z nami sporo małżeństw. Ale do meritum- jaki mieliśmy plan na ten czas?

Podzieliliśmy się na dwie ekipy, gdzie pierwszą stanowili małżonkowie, a drugą nie-małżonkowie, ale wśród nich Ci, którzy już wkrótce nimi będą :) Bo w tym roku czeka nas nie jeden ślub i wesele.

Za formacyjną warstwę spotkania małżonków odpowiadał Ojciec Andrzej, nasz duszpasterz, który przeprowadził dla nich kurs małżeński. Omówiono dużo ważnych kwestii, których pominąć nie można, a czasem i zdarza się, bo kiedy są dzieci, to nie zawsze na wszystko mamy tyle czasu ile byśmy chcieli. A rozmowa jest podstawą. Tutaj zdarzyła się idealna okazja do tego, by nad sobą samym i sobą wzajemnie się pochylić i porozmawiać. Bez dzieci, bo dzieci w tym czasie spędzały czas z opiekunkami. Co prawda, nie zawsze było kolorowo, bo rozłąka czasem boli, ale ogólnie rzecz biorąc bawiły się dobrze, bo rodzice konsekwentnie poświęcili czas sobie, zamiast wychylać nosa zza drzwi pokoju, gdzie były ich pociechy.

Co z resztą? Reszta znalazła się pod opieką Ojca Pawła Zybury, który zgodził się pojechać z nami i przeprowadzić nas przez ten czas. Podzielił się z nami hojnie w czasie kilku konferencji, tym, co sam wie i co miało na przykład wiele wspólnego z głoszeniem. A stało się tak dlatego, że na początku Ojciec Paweł chciał nas poznać i trochę o nas słuchając, zobaczył też to, gdzie nasze wspólne drogi podczas tych dni mogą się spotkać. Więc było o głoszeniu przede wszystkim. Oczywiście zaczynając od tego, co jest najważniejsze- od Słowa, na którym staraliśmy się te dni refleksji budować.

A potem, czyli po konferencjach, posiłkach, przerwach, był już wieczór, który należał do nas- Jacki jakoś wyjątkowo upodobały sobie planszówki. Ale nie tylko. Bo jak się zacznie rozmawiać, to jest o czym do czwartej nad ranem… Mimo tego, że rano o 7.30 modlitwa w kaplicy :) Wspólny czas chce się zawsze wycisnąć jak sok z cytryny, do końca. Ale żeby nie było- to nigdy „kwaśny” czas 😉 Niech więc będzie sok z mandarynek, bo takie smaczne nam się przytrafiło tego weekendu wcinać w dużej ilości :)

Aha- nie można zapomnieć, że była to niezwyczajna niedziela- to pierwsza niedziela Adwentu. Przed nami ciekawy czas. Roraty? 😉 A tymczasem jutro poniedziałek. Teraz wracamy powoli do rzeczywistości. Pracy, nauki- obowiązków, w tym pilnowania dzieci.

Boże, czuliśmy, że błogosławisz nam na ten czas i dobrze było spotykać Cię między nami i w nas samych. Tak bardzo chcemy spotykać Cię w codzienności. Wtedy życie ma największy smak. Wtedy wspólny czas jest jeszcze bardziej niezwykły. To ty jesteś w tych emocjach, to Ty poruszasz nasze serca i uczysz nas kochać. I znowu dowiadujemy się, że te nasze serca są dużo większe niż nam się wydaje…

Tymczasem, do spotkania we wtorek. Będzie długie Uwielbienie. Zapraszamy!

/Monika

 

 

Recent Posts